środa, 9 listopada 2011

Piekło dziewicy czyli podziemie aborcyjne w II RP

W tej rubryce "Kto i co?" mniej mnie zainteresowała sprawa piekarza Fiałowa, którego poszukuje zrozpaczona rodzina, oraz nieznanego samobójcy w brązowych półbucikach, któremu w polu pod Szamotułami ukradziono post mortem rewolwer: tym razem przemówiła do mnie wzmianka o "Piekle dziewicy".

Tak, wiadomo, było od niepamiętnych czasów. Babka na końcu wsi, jakaś brudna miednica, zardzewiały drut. Zioła warzone z trzykrotnym splunięciem za ramię. Powiat Horyńgrodzki pod Równem. Rada od kochanka - i historia jak z dobrej prozy, z tą poduszką, z sinym trupem spływającym rzeką. Jest w tym cierpienie, prostota i surowość, którą mógłby nakręcić Paradżanow (ten z "Cieni zapomnianych przodków"), opisać Babel. I tylko redaktor "Tajnego Detektywa" opatruje to kretyńskim, zważywszy kontekst, tytułem "Piekło dziewicy", nie wiadomo skąd wziętym, z jakiejś sentymentalności XIX-wiecznej, z pluszu kanapowego. Żeby było strawne dla Dulskich świata tego, namiętnych - dam głowę - czytelniczek tego periodyku.




Za: "Tajny Detektyw" nr 39, rok I (11 X 1931)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz