niedziela, 26 lutego 2012

Pierwociny vol. I, czyli amerykańscy bootleggerzy i częstochowskie letnisko

Półtora roku i sto dwadzieścia postów temu, 4 lipca 2010 roku, założyłem niszowy blog „Tajny Detektyw”, w którym publikuję opatrzone paroma słowami komentarza artykuły z tego przedwojennego tabloidu kryminalnego. Pryzma skupowanych tu i tam numerów tygodnika rośnie, kolejne wklejki dołączają do archiwum, pojawiają się nowi obserwatorzy. Otrzymałem jednak propozycję przenosin na nową platformę NaTemat.pl i to miejsce, jak się zdaje, pozwoli przedstawić „Tajnego” internautom, którzy dotychczas do mnie nie trafili. Nie wiem, jak mój blog się tam przyjmie – podejrzewam jednak, że ze swej natury adresowany jest do dość wąskiej grupy internautów, lubujących się w starych szpargałach, przebrzmiałych frazach i zaczytanych do cna pitavalach, więc niewiele się zmieni. Zobaczymy. Na razie szata graficzna stwarza jeszcze pewne problemy, więc postanowiłem umieszczać notki w obu miejscach.

Z okazji przenosin postanowiłem jednak wyszperać coś wyjątkowego. Traf chciał, że dostały mi się ostatnio najwcześniejsze numery pisma, w tym numer pierwszy, bezpłatny – i to jego fragmenty chciałbym dziś przedstawić, przy okazji robiąc małe résumé dla ewentualnych nowych czytelników.




„Tajny Detektyw” od początku (to jest od stycznia 1931) wychodził jako dodatek do popularnego IKaCu, czyli Ilustrowanego Kuriera Codziennego, największego dziennika polskiego międzywojnia, i od początku też liczył sobie stron szesnaście (w tym dwie okładkowe z nagłówkami). Pozbawiony był tego, co dziś nam się najbardziej kojarzy z tabloidami – krzykliwej szaty graficznej. Kolor, i to bardzo oszczędny, wprowadził na okładkę (wraz z nową winietą) dopiero jesienią 1933 roku. Numer na Boże Narodzenie 1934 roku był nieco grubszy i zawierał kolorowe ilustracje również na stronach wewnętrznych – okazało się jednak, że był to ostatni numer w historii pisma, dodatek do IkaCu zlikwidowano. Przez większość swojego istnienia „Tajny” oferował za to inne graficzne atrakcje: wspaniałe, awangardowe fotomontaże, wykonywane przez Janusza Marię Brzeskiego, wybitnego modernistycznego grafika i filmowca. 


Zwalczany przez księży i moralistów jako żerujący na najniższych (jak się przed wojną wydawało) instynktach, miał równocześnie swój propaństwowy sanacyjny projekt: pod płaszczykiem wiadomości o zbrodniach, zboczeniach i niegodziwościach przemycał umoralniające historie i propagandowe tezy. Oficjalnie tygodnik miał też swój etos „uświadamiania społeczeństwa” i „wspólnej walki ze zbrodnią” (otrzymywał zresztą wsparcie ze strony policji, między innymi materiały śledcze). Wystarczy spojrzeć na pełen wzniosłych haseł redakcyjny wstępniak do pierwszego numeru:



„Tajny Detektyw” z jednej strony był kroniką przestępstw krajowych (utrzymywał w całej Polsce szereg korespondentów, zapewne zresztą będących stałymi współpracownikami IKC), z drugiej – donosił, często zresztą przekręcając fakty, nazwy i nazwiska bohaterów, o tym, co dzieje się w światku przestępczym, policji i więziennictwie w innych państwach, szczególnie zaś w Stanach Zjednoczonych, kojarzących się ze zbrodniami, bogactwem i rozpustą, czyli tym, co czytelnik tabloidów (a wcześniej powieści groszowych i odpustowych) zawsze lubił najbardziej. Ale chodziło o coś jeszcze: w Stanach prasa tego rodzaju miała się dobrze, stąd też „Tajny” mógł – z braku materiałów własnych, jeśli akurat w Polsce niewiele się zdarzyło w minionym tygodniu – posiłkować się przedrukami z zagranicy. Widać to szczególnie w pierwszym numerze: redakcja albo nie miała jeszcze „oddziałów terenowych” i układów z policją, udostępniającą zdjęcia i informacje, albo stwierdziła, że polskie, prowincjonalne zbrodnie są za mało pociągające i numer pilotowy zapełnić należy wiadomościami z wielkiego (pół)świata. Polski dotyczy więc tylko jeden skromny artykulik:




W „Róży” Smarzowskiego po polach mazurskich co rusz przeciąga jakiś szabrownik z zegarem przytroczonym do pasa, ale nikogo to nie dziwi, bo czasy są brutalne i grabieżcze. Tu natomiast czujni włościanie stanęli na wysokości zadania, przyłapali parę z firankami i lustrem, i położyli kres miłosnej idylli w luksusowym pałacyku. Spoilsports.



Za: „Tajny Detektyw” nr 1, rok 1 (24 I 1931)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz