piątek, 25 maja 2012

Cywilizowany wiek XX, czyli idylla u faszystów

Idylliczna scenka - w pięknym Rzymie na tarasie kawiarni naiwny turysta rozmawia ze starym rzymianinem. Prawią sobie o dalekiej historii, spierają się pogodnie, zapewne nad kieliszkiem prosecco, wybierają się wreszcie do muzeum, które tak pięknie objaśnia dawne barbarzyństwa (proszę przyjrzeć się uważnie pańciom jak z żurnala, które demonstrują działanie kolejnych narzędzi tortur!):




 

Gilotyna, którą widzą Państwo na zdjęciu, posłużyła 24 XI 1868 roku do ścięcia Gaetano Tognettiego i Giuseppe Montiego, którzy walczyli o zjednoczenie Włoch i wcielenie do nowego królestwa ziem papieskich. Skazani przez sąd papieski za zamach bombowy (od dwóch beczułek prochu zginęło wówczas 27 osób, z czego 2 lub 4 to przechodnie, a reszta - żołnierze francuscy i włoscy), zostali zgilotynowani przy via dei Cerchi, oddzielającej Circo Massimo od forum na Palatynie. Symbolicznie - nowi idealiści ginęli tam z ręki władcy chrześcijaństwa, gdzie w czasach Rzymu ginęli idealiści chrześcijańscy:


Wkrótce jednak rządy papieskie upadły, zmiecione przez garibaldczyków i, jak się okazało, było to ostatnie publiczne gilotynowanie we Włoszech. Stateczny rzymianin i jego gość mogli zatem porozmawiać sobie, w jakich to czasach cywilizowanych żyć im przyszło - jeśli ktoś mógł być okrutny, to tylko dalecy Chińczycy, bijący się w Mandżurii z Japończykami (właśnie tworzono tam teatralne państwo Mandżukuo, którym władał importowany z Chin ostatni cesarz, Pu-Yi; jednak czas prawdziwych rzezi, z rzezią Nankinu na czele, miał dopiero nadejść). W Europie do takich rzeczy nie dochodziło i dojść nie mogło.

A jednak - kiedy siedzieli na tarasie kawiarni, popijając prosecco, w całych Włoszech (i na podbijanych przez nie terenach w Afryce i Słowenii) działali dziarscy chłopcy Mussoliniego, którzy stosowali różne tortury, na czele  z wynalazkiem Gabriela d'Annunzio: pojeniem olejem rycynowym, niekiedy wzbogaconym o benzynę, co niekiedy kończyło się śmiercią. W Niemczech naziści dopiero sposobili się do objęcia władzy, ale mieli się nauczyć tortur aż za dobrze; w Rosji wykształceni należycie czekiści robili rzeczy, o których średniowiecznym katom się nie śniło. Ale na cóż tym zaprzątać śliczne główki czytelników i czytelniczek "Tajnego Detektywa"? Niech się pocieszą rzymską idyllą, tarasem kawiarni, grozą zamkniętą bezpiecznie w gablotce.



Za: "Tajny Detektyw" nr 4, rok 2 (24 I 1932)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz