czwartek, 20 września 2012

Śmierć komiwojażerowej cz. IV i ostatnia

Sprawa Langego była, jak pamiętamy, rozwojowa, i poza zamordowaniem żony usiłowano mu przypisać kilka innych zbrodni. W tym celu przywieziono nawet do Poznania pewnego szewca, który po dwóch latach od przelotnego spotkania w warsztaciku pamiętał jeszcze, kto towarzyszył jego klientce (imponująca pamięć!). Z kolei przesłuchania pokazały, że syn mordercy, Brunon, sporo się chyba przyczynił do ukrywania zbrodni tatusia. Co z tego znalazło swoje odzwierciedlenie w wyroku?



Nie wiem, czy tajemniczą panią z górskiej wycieczki kiedykolwiek odnaleziono - być może wiadomość o tym wypłynęła gdzieś w kolejnych numerach "Tajnego", które jeszcze nie trafiły w moje ręce. Co stało się z ofiarami z lasu w Ponarach (który już niebawem miał się stać widownią znacznie okrutniejszej zbrodni)? Co z podwójnym zabójstwem pod Toruniem, którego, jak się zdaje, nie popełnił jednak włóczęga o pięknym nazwisku Makselon? Nie wiem. Tak czy owak, z innych dzienników można się dowiedzieć, że obaj Langowie, ojciec i syn, po kilku miesiącach procesu zostali osądzeni i skazani.

"Orędownik na powiat Nowotomyski" przekazuje nam wzruszającą opowieść żonobójcy o tym, jak to właściwie był ofiarą kolejnych niemiłych kobiet. Pierwsza żona przyjęła go nieżyczliwie "jako niepotrzebny mebel", druga bezczelnie żądała ślubu, więc się doigrała, trzecia nie dała pieniędzy na sklepik i ciskała ciężkimi garnkami... pasmo nieszczęść i krzywdy męskiej:



Z kolei "Goniec Częstochowski" doniósł, że Lange apelował, ale nic nie  wskórał. Jego syn, Brunon, uzyskał zmniejszenie wyroku i wyszedł po drugiej rozprawie. Widać kupno fuksszwanca nie było wystarczającym powodem, żeby trzymać go dłużej w więzieniu; tak naprawdę został zresztą skazany nie za pomoc w usuwaniu zwłok, ale za ułatwianie bigamii (zeskanowałem jeszcze dwa krótkie tekściki z tej samej strony, ujęty dramatyczną historią księdza, rzuconego przez pas transmisyjny o klepisko, oraz złodzieja-altruisty) :


Ostatecznie, jak widzimy, Langemu nie przypisano wszystkich zbrodni, które policja całej Polski usiłowała pod niego podłączyć. Morderca kobiet, w dodatku przyłapany w ekscytujących okolicznościach, z poćwiartowanym trupem w walizce, idealnie nadawał się do czyszczenia statystyk (który to już z rzędu "polski Kuerten"?). Skończyło się jednak na dwóch żonach (które, formalnie rzecz biorąc, żonami nie były, skoro żyła pierwsza pani Langowa): Gromadzińskiej i Nowickiej. I, jak się zdaje, na stryczku - choć nie znalazłem artykułu o wykonaniu wyroku.


Za: "Tajny Detektyw" nr 35 rok 4, 26 VIII 1934  , "Orędownik na powiat Nowotomyski" nr 144 13 XII 1934, "Goniec Częstochowski" nr 70/1935

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz