sobota, 12 stycznia 2013

Pismo Napoleona i miotełka z piór czyli spalone biblioteki ordynackie

Dziś, kiedy sporo mówi się o niszczejącym budynku Biblioteki Ordynacji Krasińskich, który w wyniku wieloletnich sporów prawnych coraz bardziej popada w ruinę, warto przypomnieć, że w międzywojennej Warszawie były aż trzy znakomite biblioteki ordynackie, udostępniane społeczeństwu przez arystokratyczne rody: Zamojskich, Przezdzieckich i Krasińskich. W 1934 roku szajka złodziejska wykradła z jednej z nich nader cenne zabytki.



Gmach Biblioteki na Okólniku - po wojnie zabrany prawowitym właścicielom i odbudowany ze zniszczeń, mieścił drukarnię, a od dwóch dekad stoi pusty. Należy oficjalnie do miasta, potomkowie fundatora usiłują go odzyskać, a tymczasem, gzyms po gzymsie, rzeźba po rzeźbie, piękna stuletnia budowla (1912-14, proj. Julian Nagórski) niszczeje; w maju "zesquatowali" ją studenci pobliskiej Akademii Muzycznej: urządzali w środku próby i koncerty, twierdząc, że w ten właśnie sposób wypełniają wolę fundatora, Edwarda Krasińskiego, który stworzył to miejsce by służyło społeczeństwu.

Jak widać, nie była to pierwsza próba wtargnięcia do tej budowli - choć opisana w "Tajnym" miała zdecydowanie inne, nieszlachetne powody. Nie wiemy, niestety, jakie konkretnie obrazy wyniesiono wówczas z Biblioteki oraz które z nich odzyskano, a które przepadły. Nie wiemy też, czego dotyczyło zaginione "pismo Napoleona" . Niewykluczone jednak, że dzięki złodziejom te akurat eksponaty przetrwały wojnę, bowiem losy trzech bibliotek należą do najczarniejszych kart polskiej historii zbiorów sztuki.  

Zbiory Ordynacji Krasińskich zostały założone (w dużej części zresztą jako zbrojownia), przez Wincentego, generała napoleońskiego (a potem wiernego poddanego kolejnych carów), ojca słynnego poety. Dzięki jego kontrowersyjnej postawie przetrwały kolejne powstania praktycznie bez uszczerbku. Przez wiele dziesięcioleci mieściły się w dzisiejszym Pałacu Czapskich (dziś gmach Akademii Sztuk Pięknych przy Krakowskim Przedmieściu), kiedy jednak po śmierci ostatniego ordynata z linii opinogórskiej przeszły do linii z Radziejowic (1909 r.), sam pałac trafił do rodziny Raczyńskich, którzy postanowili zbiory stamtąd usunąć. To właśnie wtedy Edward Krasiński wybudował dla nich wielką kamienicę naprzeciwko Zachęty (zwaną "Heurichowską" od nazwiska architekta), a kiedy zmienił zdanie - gmach na Okólniku (oskrzydlony dwoma, jakbyśmy dziś powiedzieli, luksusowymi apartamentowcami: pieniądze z wynajmu mieszkań pozwalały na utrzymanie biblioteki; mieszkał tam również jej właściciel i opiekun). Niestety, wybuch I wojny przerwał prace budowlane, militaria zamurowano w powstałych już piwnicach (co fatalnie się odbiło na ich stanie) i Bibliotekę w jej właściwej formie otwarto dopiero w roku 1928. Było tam: 77 000 dzieł w dwustu kilkudziesięciu tysiącach tomów, 700 dyplomów, 7 000, rękopisów, ok. 8 000 rycin i rysunków, wreszcie 2 500, map i atlasów. Z kolei muzeum ordynackie szczyciło się liczącą ok. 900 obiektów wyborną zbrojownią, zasobną w płótna obcych i polskich malarzy galerią ok. 350 dzieł, zbiorkiem kilku cennych rzeźb, wreszcie skarbcem bogatym w różnego rodzaju wyroby rzemiosła artystycznego.* Biblioteka Ordynacji Krasińskich jako jedyna z trzech ordynackich bibliotek poszczycić się mogła tak nowoczesnym,  powszechnie dostępnym i odseparowanym od prywatnej rezydencji budynkiem. 

Najstarsze i najcenniejsze chyba zbiory mieściła Biblioteka Ordynacji Zamojskiej, założona wraz z Akademią w XVI wieku przez Jana Zamoyskiego i przechowywana w Pałacu Błękitnym (do niedawna zajmowanym przez ZTM). Przed wojną obejmowała 70 000 dzieł (97 000 tomów), przeszło 2 000 rękopisów, 624 dyplomy pergaminowe, kilkanaście tysięcy autografów, kolekcję rycin, numizmatów oraz 315 map i atlasów i stale się rozrastała. Pod koniec lat 30-tych planowano dobudowanie do niej specjalnych pracowni naukowych i magazynów, do czego, z oczywistych przyczyn, nie doszło.

Wreszcie Biblioteka Przezdzieckich trafiła do Warszawy w poł. XIX wieku, a pod koniec tego stulecia wybudowano dla niej gmach - pałac na ul. Foksal (znacznie zniszczony w czasie wojny i odbudowany w zmienionej, socrealistycznej formie; obecnie zajmuje go Klub Dyplomatyczny MSZ), gdzie przechowywano cenny księgozbiór liczący 60 000 tomów i 500 rękopisów, bogate archiwum zawierające m.in. 800 dokumentów pergaminowych i papierowych, jak również zasobny zbiór kartograficzny złożony z 350 map, atlasów i planów. Sale biblioteczne były - inaczej niż w przypadku pozostałych omawianych kolekcji - połączone ściśle z prywatną rezydencją, ale zbiory udostępniano naukowcom. 

Te trzy instytucje przez okres zaborów często zastępowały brak państwowych instytucji muzealnych, dzięki ogromnym magnackim majątkom pozwoliły ocalić ogromną część naszego dziedzictwa (wszystkie trzy łączyły też zbiory biblioteczne ze zbiorami sztuki, umieszczonymi częściowo w salach pałacowych, rezydencjonalnych, a i samo ich umeblowanie i wyposażenie miało ogromną wartość artystyczną). Niestety, mimo tego - a właściwie przez to właśnie - stały się oczywistym celem III Rzeszy. Duże straty poniosły już we wrześniu 1939 roku, kiedy w wyniku starannie planowanych bombardowań spłonęła większość Biblioteki Przezdzieckich (resztki przyniesiono do kamienicy przy Szczyglej, gdzie nadal potajemnie udostępniano je naukowcom). W kilkakrotnie bombardowanym pałacu Zamoyskich  straty szacowano na ok. 50 tys. obiektów, czyli 1/3 zbioru - w czasie wojny doprowadzono je do stanu używalności i stworzono tam tajną placówkę naukową. Stosunkowo najlepiej - dzięki żelbetowym stropom - przeżyła wrzesień 1939 roku Biblioteka Krasińskich (spłonęło tylko kilka obrazów, zniszczeniu uległa też spora liczba drobnych obiektów w skarbcu). Niestety, Niemcy wkrótce zaczęli rabować najcenniejsze przedmioty i wywozić je do Berlina (nie obyło się także bez rozgrabiania całkowicie prywatnego), wiosną 1940 roku aresztowali Edwarda Krasińskiego i osadzili go w obozie w Dachau, gdzie zmarł po paru miesiącach, a instytucję podporządkowali Stadtsbibliothek Warschau: utworzono tam Oddział III, do którego zwieziono najcenniejsze obiekty z Biblioteki Narodowej i Uniwersyteckiej (żeby zwolnić dla nich miejsce, zbiory muzealne przerzucono do zamkniętego gmachu Muzeum Narodowego). W wyniku kolejnych przenosin i rabunków zbiory muzealne zostały rozproszone, natomiast gigantyczna biblioteka została już po upadku powstania w całości, planowo spalona przez niemieckie komando. Jeszcze w trakcie powstania Niemcy spalili też kamienicę na Szczyglej (ze zbiorów Przezdzieckich przetrwały jedynie szczątki, w tym rękopis "Grażyny") oraz Pałac Błękitny wraz z biblioteką Zamojską, z których ocalała jedynie niewielka grupa najcenniejszych rękopisów, pamiątek i druków, zawczasu zamurowana w podziemiach, m.in. biblioteka Zygmunta Augusta i rodzinne archiwa (był między nimi prezentowany niedawno przepiękny XV-wieczny atlas map Klaudiusza Ptolemeusza, wywieziony w trakcie "akcji pruszkowskiej"; to te zabytki po wojnie ostatni ordynat przekazał Bibliotece Narodowej).

Zbiory wszystkich trzech bibliotek ordynackich uległy straszliwym zniszczeniom, a ich ocalałe części są obecnie rozsiane po rozmaitych instytucjach w kraju i za granicą. Niekiedy pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie - zwłaszcza te, które zostały zrabowane na własną rękę przez niemieckich żołnierzy, ale nie tylko. Jak głosi śliczna anegdota, przez całe lata w magazynie Biblioteki Narodowej stała ocalona z Biblioteki Ordynacji Zamojskiej miotełka z piór - wprawdzie nigdy jej nie używano, bo są przecież specjalistyczne odkurzacze, ale też nikomu nie przyszło do głowy jej wyrzucić. I słusznie. Kiedyś bowiem ktoś uważnie spojrzał na archiwalną reprodukcję i krzyknął: "Ojej! Miotełka z piór to tak naprawdę pióropusz od szyszaka księcia Józefa Poniatowskiego!". Miejmy nadzieję, że kiedyś tak wypłynie również owo utracone "pismo Napoleona". 


*Ta i inne kursywy za Konrad Ajewski, O trzech bibliotekach ordynackich...
Za: "Tajny Detektyw" nr 36 rok 4, 2 IX 1934 


2 komentarze:

  1. Planowałem zostać ochroniarzem w bibliotece UG w Twoich rodzinnych stronach (Oliwa). (Byłeś kiedyś)? Ale nie mam studiów skończonych i nie wiem czy przyjmą... Pzdr. Mateusz Twerd

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, to już zależy od działu kadr. A w budynku w Oliwie nie byłem - powstał 6 lat po tym, jak wyniosłem się do Warszawy, potem jakoś nie było okazji ani potrzeby (zwłaszcza, że BUW mam pod samym nosem).

    OdpowiedzUsuń